Zadzwoniłam do drzwi,które otworzyła Julie.Po moim policzku spłynęła pojedyncza łezka.
-Sara!Sara!Wróciłaś do mnie!-Podbiegła i mnie przytuliła.
-Wróciłam mała.-Powiedziałam,a w drzwiach stanęła mama.
-Sara?Dziecko,co ty tu robisz?-Spytała,a ja się rozpłakałam i wtuliłam w moją rodzicielkę.
-Mamo.-Szepnęłam i rozpłakałam się na dobre.
Usiadłam na kanapie,a mama podała mi kubek gorącej herbaty o smaku owoców leśnych.
-Kochanie,opowiesz mi,co się stało?Dlaczego wróciłaś?Myślałam,że w Londynie czujesz się dobrze.-Usiadła obok mnie.-Mi możesz powiedzieć.
-Ohh,mamooo.To wszystko jest takie skomplikowane...Jestem w ciąży.-Wydusiłam z siebie,po czym wybuchnęłam niekontrolowanym płaczem.
-Co?!Wiedziałam,że to się źle skończy!Wiedziałam!Jak ja mogłam cię puszczać samą na drugi koniec świata.Przecież zawsze były z tobą kłopoty,jak ja mogłam ci zaufać i pozwolić ci się samej przeprowadzić.Zniszczyłaś sobie życie.
Z oczu wypłynął mi potok łez.
Jak ona mogła?!
-Wiesz co mamo?Przyleciałam do ciebie i ci się zwierzyłam,bo ci ufam.Myślisz,że dla mnie to łatwa sytuacja?!-Wykrzyczałam przez łzy i wstałam z kanapy.-A ty mi wcale jej nie ułatwiasz!
W pośpiechu ubrałam buty i wybiegłam z domu,trzaskając za sobą drzwiami.Usłyszałam jeszcze za sobą "przepraszam",ale nie odwróciłam się.
Szłam ulicami Miami,byłam cała roztrzęsiona.
Nie sądziłam,że mama wpadnie w taką złość.Okay,może postąpiłam nieodpowiedzialnie,może zniszczyłam sobie życie,ale mleko się już rozlało.Nic nie mogę z tym zrobić.Wróciłam do Miami z myślą,że mama mnie zrozumie,że mi pomoże,a ona wyjeżdża mi z tekstem,że zawsze były ze mną same kłopoty i jak ona mogła mi zaufać.
To boli najbardziej!
Zamyśliłam się tak bardzo,że nie zwróciłam uwagi gdzie idę...i wpadłam na kogoś.
-Ojej,przepraszam.Nie zauważy...-Spojrzałam w górę i nie mogłam uwierzyć na kogo wpadłam.-Matt?
-Sara?Co ty tu robisz?-Spytał zszokowany.
-Wróciłam na trochę do Miami.Nie sądziłam,że cię tu spotkam,w końcu miasto jest ogromne.-Bardzo się ucieszyłam na jego widok.
-A jednak.-Uśmiechnął się promiennie.-Może pójdziemy na jakąś kawę albo coś?Mam teraz trochę wolnego czasu.
-Z wielką chęcią.-Ruszyliśmy w kierunku najbliższej kawiarni.
Zamówiłam Latte Maciatto i porcję sernika.Miałam wielką ochotę na słodycze.
-Jak ci się podoba w Miami?-Zaczęłam rozmowę.
-Miasto jest naprawdę przepiękne,ludzie świetni,a uczelnia niesamowita.Innymi słowy marzenie.-Wyszczerzył się
-Bardzo się ciesze,że ci się ułożyło.
-A jak tam w Londynie?Masz kogoś?
-Po staremu i tak,a co u ciebie?Szykuje się jakaś miłość do końca życia?-Spytałam półżartem.Na samą myśl o Londynie i Zaynie zrobiło mi się smutno,ale nie dałam tego po sobie poznać i uśmiechnęłam się przyjacielsko.
-Mam.-Odpowiedział niepewnie.
-Uuuuuu.Gratuluję.
-Ma na imię Natalie.Mam nadzieję,że zdążę ci ją przedstawić.
-Na razie nigdzie się nie wybieram,więc czemu nie.
*P.O.V. Zayn*
Mieliśmy właśnie przerwę w próbach,a ja starałem się dodzwonić do Sary.Na marne.
-Stary wyluzuj.To,że nie odbiera telefonu jeszcze nic nie znaczy.-Liam starał się mnie pocieszyć.
-Właśnie,że znaczy!Napisała mi tylko SMS-a.-Pokazałem przyjacielowi telefon.-I wyłączyła telefon.Muszę do niej jechać.
Zerwałem się z kanapy,na której obecnie siedziałem i skierowałem się do wyjścia ze studia.
-Ej,za chwilę zaczynamy!-Usłyszałem za sobą głos Payne'a.
-Wrócę najszybciej,jak się da,ale muszę się z nią spotkać.To ważne!
*P.O.V. Jessica*
Usłyszałam pukanie do drzwi i ogarnęła mnie panika.
A co jeśli to chłopaki?Będę musiała ich okłamać,obiecałam,że nie powiem prawdy.Nikomu.
Wstałam z fotela i niepewnie podeszłam do drzwi.Spojrzałam przez wizjer i ujrzałam Zayna.
No super.
-Uhh,okay.-Powiedziałam do siebie szeptem i przekręciłam zamek.
-Jest Sara?Nie mogę się do niej dodzwonić.Martwię się.-Powiedział szybko.
-Nie Zayn,nie ma Sary.Ona...ona wyjechała,ale nie wiem dokąd.-Odpowiedziałam zrezygnowana i przybita.
-Co?!Jak to?!I nie zostawił żadnej wiadomości?-Pokręciłam głową.
-Nic.Nie ma jej rzeczy,a kiedy dzwonię włącza się sekretarka.Nie mam pojęcia,dlaczego wyjechała,co się stało.-Jedna łezka spłynęła po moim policzku.Czułam się okropnie okłamując go,ale nie mogłam pisnąć ani słówka.Obiecałam to Sarze.
-Co mam teraz zrobić?-Powiedział zrozpaczony,a moje serce pękło na milion kawałków.
Muszę jak najszybciej skontaktować się z Sarą i o wszystkim ją powiadomić.Może się ogarnie i wróci.
*P.O.V. Sara*
Wróciłam do domu,kiedy zaczęło się ściemniać.
-Sara,martwiłam się!-Kobieta podeszła do mnie i mocno przytuliła.-Bardzo cię przepraszam za wszystko.To był impuls,nie chciałam tego powiedzieć.Uniosłam się.Przepraszam słonko.
-Dobrze mamuś,jest okay.I ja też przepraszam,wiem,że zachowałam się bardzo nieodpowiedzialnie i wszystko zniszczyłam.Sądziłam,że skoro jestem dorosła,to mogę wszystko i to bez jakichkolwiek konsekwencji i tak to się skończyło.-Rozkleiłam się i jeszcze bardziej wtuliłam w mamę.
-Ohh,skarbie.Nie martw się już.Damy sobie radę,razem.-Powiedziała łagodnie i ucałowała mnie w czoło.-O mój Boże!!Ja będę babcią!!
______________________
Hej C:
Jeżeli jest jeszcze ktoś,kto czyta moje wypociny,bardzo proszę,żeby skomentował ten rozdział,to ważne. (:
Bardzo przepraszam,że tak późno dodaję,ale jestem chora i czuję się fatalnie. :(
Bardzo dziękuję za wszystko i do napisania ;3
+Przepraszam za jakiekolwiek błędy,ale pisałam na telefonie i rozdział jest niesprawdzany. ;*
niedziela, 21 września 2014
sobota, 13 września 2014
Rozdział 29 ♥
-Sara,Sara!Słyszysz mnie,otwórz oczy!-Usłyszałam panikującą Jessie.
Powoli otworzyłam oczy,mrugając kilka razy,by przyzwyczaić się do światła.Rozejrzałam się w około,leżałam na swoim łóżku,a obok mnie siedziała Jess i Lou.
-Co się stało?-Powiedziałam słabo,podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Zemdlałaś.-Oznajmiła dziewczyna,a ja zaczęłam wszystko sobie przypominać.
Było,mi niedobrze,Jess poszła do apteki,zrobiłam test,wynik był pozytywny...
-Louie,dzięki za pomoc,ale teraz lepiej by było,gdybyś poszedł.Nie chcę cię wyganiać,ale Sara musi odpocząć.-Popchnęła go w stronę drzwi.Tomlinson otworzył buzię,żeby coś powiedzieć,ale zaraz potem ją zamknął.
Powiedziałam jedynie "pa" i szybko wstałam z łóżka,co był błędem,bo zabolała mnie głowa.Ostrożnie schyliłam się,by wyjąć spod łóżka walizkę.
Zaczęłam pakować wszystkie potrzebne rzeczy z prędkością światła,kiedy do garderoby weszła Jessica. -Co ty wyprawiasz?-Powiedziała zdezorientowana.
-Pakuję się,jak widzisz.-Odpowiedziałam,nadal wkładając swoje rzeczy do walizki.
-Ale dlaczego?Nigdzie nie pojedziesz,nie wypuszczę cię!-Odpowiedziała,ciut za głośno.
-Jess!Ja nie mogę mu tego zrobić.-Opadłam na dwuosobową kanapę,która znajdowała się w pomieszczeniu i schowałam twarz w dłonie.
-Nie zamierzasz powiedzieć Zaynowi,że będzie ojcem?-Kucnęła naprzeciwko mnie,podpierając się o moje kolana,a ja tylko zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Nie chcę zniszczyć jego kariery i chłopaków też nie.-Zaczęłam płakać.-Wrócę do Miami,tylko proszę nie mów nic nikomu.
-A co z naszą płytą?
-Nie wiem,nic już nie wiem.-Łzy niekontrolowanie spływały po moich policzkach.-Spotkam się z Alexem jeszcze dzisiaj i spróbuję jakoś rozwiązać moją część umowy.
-Nie Sara,jeśli ci się uda zerwać swoją u mowę,to ja też zrezygnuję.Wszystko wychodziło mi tylko z tobą.Sama nie dam rady.
-Dasz,wierzę w ciebie.Nie możesz zaprzepaścić swojej szansy tylko ze względu na mnie.-Spojrzałam na nią.Miała zaszklone oczy,a zaraz z nich zaczęły lecieć łzy.
-Sara nie możesz nam tego zrobić.-Wypowiedziała przez łzy.
-Jess,zrozum.Nie mam wyjścia.-Odpowiedziałam cicho,dławiąc się łzami,a dziewczyna rzuciła mi się na szyję.
Kiedy przestałam płakać,zadzwoniłam do Alexa.
-Dzień dobry,moglibyśmy się spotkać?Jeszcze dzisiaj?-Spytałam szybko.
-Tak,mam wolną chwilę za godzinę.Czy coś się stało?
-Właście tak,ale to nie rozmowa na telefon.
-W takim razie widzimy się za godzinę,do zobaczenia.
-Do widzenia.-Rozłączyłam się.
Poszłam do łazienki,gdzie przemyłam twarz,umyłam zęby i zrobiłam makijaż.Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy i udałam się do salonu.
Zgarnęłam telefon z stolika,a torbę z wieszaka i wyszłam z mieszkania.
-Dzień dobry.-Powiedziałam i weszłam do pomieszczenia.
-Witam.-Odpowiedział mężczyzna i posłał mi uśmiech.
-Hej Sara.-Usłyszałam głos Kylie,menadżerki Alexa.
-Hej.-Uśmiechnęłam się lekko do dwójki i usiadła na kanapie.
-Więc,co to za sprawa?
-Um...to dość trudna sytuacja.Muszę rozwiązać umowę.
-Co?Dlaczego?
-Obiecujecie,że nikomu nie powiecie?Nikomu.To dla mnie bardzo ważne.-Lekko pokiwali głowami.-Bo ja...-Język utkwił mi w gardle.-Jestem w ciąży.Muszę wrócić do Miami. Atmosfera stała się ciężka i nie przyjemna.
-W naszej umowie jest napisane,że możesz zerwać umowę,w bardzo trudnej sytuacji,ale co z Jessicą?-Odezwała się po pewnym czasie Kylie.
-Jessica mogłaby dokończyć płytę jako solistką.-Odpowiedziałam niepewnie.To była dla mnie bardzo ciężka chwila.Nagle całe moje życie legło w gruzach i to przez jedno wydarzenie.
-Ohh,no dobrze,ale obiecaj,że wrócisz.Nie możemy przecież zmarnować takiego talentu.-Uśmiechnął się do mnie ochoczo.
-Bardzo dziękuję i wrócę,obiecuję.
Podeszłam do nich i zrobiliśmy zbiorowego misia.
Bardzo się przywiązałam do tej dwójki.Zastępowali mi rodziców w Londynie.
-I co?-Spytała Jessica,zaraz po moim wejściu do mieszkania. -Wyjeżdżam,a ty nagrywasz płytę.
-Będę tęsknić,bardzo.-Podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
-Ja też,a najgorsze jest to,że nie będę mogła pożegnać się z nikim. -Obiecaj mi,że wrócisz do nas.-Spojrzała na mnie,próbując się nie rozkleić,co jej totalnie nie wyszło.
-Obiecuję.-Odpowiedziałam i zaczęłam ryczeć,jak bóbr.
Zadzwoniłam jeszcze do szkoły informując ich,że muszę wrócić do Miami i zabukowałam jeden bilet do mojego rodzinnego miasta na 03:40.
Ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania,w których zamierzałam opuścić Londyn,miasto,z którym tak się zżyłam,które pokochałam i ludzi,którzy sprawiają,że jestem szczęśliwa.
Zrobiłam coś do jedzenia i odblokowałam ekran telefonu.Napisałam do Zayna wiadomość,ale nie byłam pewna,czy go wysłać.
Powoli otworzyłam oczy,mrugając kilka razy,by przyzwyczaić się do światła.Rozejrzałam się w około,leżałam na swoim łóżku,a obok mnie siedziała Jess i Lou.
-Co się stało?-Powiedziałam słabo,podnosząc się do pozycji siedzącej.
-Zemdlałaś.-Oznajmiła dziewczyna,a ja zaczęłam wszystko sobie przypominać.
Było,mi niedobrze,Jess poszła do apteki,zrobiłam test,wynik był pozytywny...
-Louie,dzięki za pomoc,ale teraz lepiej by było,gdybyś poszedł.Nie chcę cię wyganiać,ale Sara musi odpocząć.-Popchnęła go w stronę drzwi.Tomlinson otworzył buzię,żeby coś powiedzieć,ale zaraz potem ją zamknął.
Powiedziałam jedynie "pa" i szybko wstałam z łóżka,co był błędem,bo zabolała mnie głowa.Ostrożnie schyliłam się,by wyjąć spod łóżka walizkę.
Zaczęłam pakować wszystkie potrzebne rzeczy z prędkością światła,kiedy do garderoby weszła Jessica. -Co ty wyprawiasz?-Powiedziała zdezorientowana.
-Pakuję się,jak widzisz.-Odpowiedziałam,nadal wkładając swoje rzeczy do walizki.
-Ale dlaczego?Nigdzie nie pojedziesz,nie wypuszczę cię!-Odpowiedziała,ciut za głośno.
-Jess!Ja nie mogę mu tego zrobić.-Opadłam na dwuosobową kanapę,która znajdowała się w pomieszczeniu i schowałam twarz w dłonie.
-Nie zamierzasz powiedzieć Zaynowi,że będzie ojcem?-Kucnęła naprzeciwko mnie,podpierając się o moje kolana,a ja tylko zaprzeczyłam ruchem głowy.
-Nie chcę zniszczyć jego kariery i chłopaków też nie.-Zaczęłam płakać.-Wrócę do Miami,tylko proszę nie mów nic nikomu.
-A co z naszą płytą?
-Nie wiem,nic już nie wiem.-Łzy niekontrolowanie spływały po moich policzkach.-Spotkam się z Alexem jeszcze dzisiaj i spróbuję jakoś rozwiązać moją część umowy.
-Nie Sara,jeśli ci się uda zerwać swoją u mowę,to ja też zrezygnuję.Wszystko wychodziło mi tylko z tobą.Sama nie dam rady.
-Dasz,wierzę w ciebie.Nie możesz zaprzepaścić swojej szansy tylko ze względu na mnie.-Spojrzałam na nią.Miała zaszklone oczy,a zaraz z nich zaczęły lecieć łzy.
-Sara nie możesz nam tego zrobić.-Wypowiedziała przez łzy.
-Jess,zrozum.Nie mam wyjścia.-Odpowiedziałam cicho,dławiąc się łzami,a dziewczyna rzuciła mi się na szyję.
Kiedy przestałam płakać,zadzwoniłam do Alexa.
-Dzień dobry,moglibyśmy się spotkać?Jeszcze dzisiaj?-Spytałam szybko.
-Tak,mam wolną chwilę za godzinę.Czy coś się stało?
-Właście tak,ale to nie rozmowa na telefon.
-W takim razie widzimy się za godzinę,do zobaczenia.
-Do widzenia.-Rozłączyłam się.
Poszłam do łazienki,gdzie przemyłam twarz,umyłam zęby i zrobiłam makijaż.Ubrałam pierwsze lepsze ciuchy i udałam się do salonu.
Zgarnęłam telefon z stolika,a torbę z wieszaka i wyszłam z mieszkania.
-Dzień dobry.-Powiedziałam i weszłam do pomieszczenia.
-Witam.-Odpowiedział mężczyzna i posłał mi uśmiech.
-Hej Sara.-Usłyszałam głos Kylie,menadżerki Alexa.
-Hej.-Uśmiechnęłam się lekko do dwójki i usiadła na kanapie.
-Więc,co to za sprawa?
-Um...to dość trudna sytuacja.Muszę rozwiązać umowę.
-Co?Dlaczego?
-Obiecujecie,że nikomu nie powiecie?Nikomu.To dla mnie bardzo ważne.-Lekko pokiwali głowami.-Bo ja...-Język utkwił mi w gardle.-Jestem w ciąży.Muszę wrócić do Miami. Atmosfera stała się ciężka i nie przyjemna.
-W naszej umowie jest napisane,że możesz zerwać umowę,w bardzo trudnej sytuacji,ale co z Jessicą?-Odezwała się po pewnym czasie Kylie.
-Jessica mogłaby dokończyć płytę jako solistką.-Odpowiedziałam niepewnie.To była dla mnie bardzo ciężka chwila.Nagle całe moje życie legło w gruzach i to przez jedno wydarzenie.
-Ohh,no dobrze,ale obiecaj,że wrócisz.Nie możemy przecież zmarnować takiego talentu.-Uśmiechnął się do mnie ochoczo.
-Bardzo dziękuję i wrócę,obiecuję.
Podeszłam do nich i zrobiliśmy zbiorowego misia.
Bardzo się przywiązałam do tej dwójki.Zastępowali mi rodziców w Londynie.
-I co?-Spytała Jessica,zaraz po moim wejściu do mieszkania. -Wyjeżdżam,a ty nagrywasz płytę.
-Będę tęsknić,bardzo.-Podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.
-Ja też,a najgorsze jest to,że nie będę mogła pożegnać się z nikim. -Obiecaj mi,że wrócisz do nas.-Spojrzała na mnie,próbując się nie rozkleić,co jej totalnie nie wyszło.
-Obiecuję.-Odpowiedziałam i zaczęłam ryczeć,jak bóbr.
Zadzwoniłam jeszcze do szkoły informując ich,że muszę wrócić do Miami i zabukowałam jeden bilet do mojego rodzinnego miasta na 03:40.
Ubrałam się we wcześniej przygotowane ubrania,w których zamierzałam opuścić Londyn,miasto,z którym tak się zżyłam,które pokochałam i ludzi,którzy sprawiają,że jestem szczęśliwa.
Zrobiłam coś do jedzenia i odblokowałam ekran telefonu.Napisałam do Zayna wiadomość,ale nie byłam pewna,czy go wysłać.
Do:Zayn ♥
Przepraszam.
W końcu odważyłam się nacisnąć wyślij,po czym wyłączyłam telefon i schowałam go do tylnej kieszeni spodni.
-Idziemy?-Spytała moja przyjaciółka,a ja pokiwałam głową i zamknęłam drzwi mieszkania.
-Będę tęsknić-Szepnęłam,szybko ścierając pojedynczą łezkę i podeszłam do windy ciągnąc za sobą dwie walizki.
-Będę tęsknić słońce.Trzymaj się i nie zapomnij o nas.-Powiedziała Jessica,a po jej policzkach spływały łzy,tak jak i po moich.
-Ja też.Nie zapomnę o was nigdy.-Przytuliłam ją.-Nie powiesz nic nikomu?-Spytałam dla upewnienia.
-Nikomu nie zdradzę twojej tajemnicy,tylko obiecaj,że wrócisz.
-Obiecuję.-Powiedziałam cicho,starłam łzy z policzków.Z głośników dobiegł głos,oznajmiający,że powinnam udać się na odprawę.-Pa.
Szłam w stronę dużej grupy osób,co chwilę odwracając się i patrząc w miejsce,w którym przed chwilą stała moja przyjaciółka.
Nadal nie mogę uwierzyć,że to się dzieje naprawdę.
-Kochanie damy sobie radę.-Spojrzałam na mój brzuch,na który położyłam moją rękę i ustawiłam się w kolejce.
________________________________________
Hej! ♥
Jak się podoba?Wydaję mi się,że go zepsułam,ale Same to oceńcie. (:
Zmieniłam szablon,co pewnie zauważyłyście. :) Podoba Wam się,czy zmienić?
Jeśli chcecie być informowane,zostawcie swój nick w komentarzu :3
Jeśli przeczytałeś ten rozdział,proszę skomentuj go.Dla Cb to tylko kilka sekund z życia,a dla mnie mentalny kopniak,który motywuje mnie do dalszej pracy nad blogiem,więc jeśli możesz uszanuj moją pracę i skomentuj to. C:
niedziela, 7 września 2014
Rozdział 28 ♥
Ze zniecierpliwieniem czekałam na telefon od Paula.Od naszego spotkania minęły cztery dni,a on się jeszcze do nas nie odezwał.Może mu się nie spodobałam?Ohh,sama już nie wiem.Zrobiłam coś źle?
-Sara!Paul dzwoni!-O mamooo!
Sprintem znalazłam się obok Jessicy.
-Dzień dobry.-Powiedziałam drżącym ze zdenerwowania głosem.
-Hej Saro.Mam dobrą wiadomość.Widzimy się w studiu?
-Oczywiście.-Odpowiedziałam już pewniej.W duchu szalałam z tej wiadomości.
-Do zobaczenia o 15.A,oczywiście zapraszam też Jessice.
-Aaaaaaaa!Jess!-Krzyknęłam,rzucając się na dziewczynę.-Paul ma dla nas jakąś dobrą wiadomość.Mamy Przyjść do niego o 15.
-Mamooo!Tak się cieszę.-Zaczęłyśmy skakać,jak szalone.
Wjechałyśmy windą na piętro,na którym znajdował się gabinet Paula.Byłam taka podekscytowana.Nie mogłam uwierzyć,że to się dzieje naprawdę.
Zapukałam i po usłyszeniu "proszę" weszłyśmy do pomieszczenia.Paul siedział za biurkiem,a na kanapie siedział jakiś mężczyzna.
-Witam dziewczyny.To jest Alexander Bein.Jest producentem muzycznym z wytwórni płytowej Polydor Records.Puściłem mu wasze nagranie i był zachwycony.
-Tak,to prawda.Byłyście niesamowite i chciałbym z wami pracować.
Powoli trawiłam to,co powiedzieli i gdyby nie to,że muszę zachowywać się profesjonalnie i dojrzale,zaczęłabym tam skakać,piszczeć,krzyczeć i przytulać każdego po kolei.To było spełnienie moich najskrytszych marzeń,wydać kiedyś płytę.
-Z chęcią będziemy z panem współpracować.-Odpowiedziała za nas,podekscytowana Jess.
-Ohh,jaki tam pan.Jestem Alex.-Podał nam dłoń.
-A my to Sara i Jessica,ale to już chyba wiesz.-Odpowiedziałam.
-Tutaj jest umowa dotycząca naszej współpracy.Dostaniecie ją do domu,byście mogły na spokojnie ją przeczytać.W razie jakichkolwiek zastrzerzeń,powiadomcie mnie.-Podał nam wizytówkę.-Spotkajmy się w piątek w naszej wytwórni,adres jest na wizytówce.Um,to chyba wszystko.Bardzo się cieszę na myśl o naszej współpracy.A,jeszcze jedną,pomyślcie nad nazwą waszego duetu.Do zobaczenia.
-Do widzenia.-Odpowiedziałyśmy razem.
-Paul bardzo ci dziękujemy.-Zwróciłam się do mężczyzny.
-Nie macie za co dziękować.To była przyjemność wam pomagać.
Od:Zayn ♥
Udało się?Zawsze w ciebie wierzyłem Kochanie! ;*
Imprezka?Świetny pomysł,poinformuję wszystkich. :)
Razem z Jessie pojechałyśmy do supermarketu,zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy.
Po powrocie poszłam wziąć prysznic i wybrać strój na wieczór.
Zdjęłam ubrania i weszłam pod gorący strumień wody.Umyłam ciało żelem o zapachu bezy cytrynowej,a włosy szamponem truskawkowym i wzmocniłam je odżywką.
Wyszłam z kabiny i owinęłam się w wielki,puchowy,turkusowy ręcznik.Wytarłam się i załorzyłam bieliznę.Umyłam zęby i wysuszyłam włosy.
Weszłam do garderoby i po chwili namysły wybrałam odpowiedni zestaw.
Wróciłam do pokoju.Usiadłam za biurkiem.Przeczesałam włosy i zrobiłam makijaż,po czym poszłam do salonu.
-Wygląda nieźle.-Powiedziałam do Jessie,która wsypywała paczkę chipsów do miski.
-Wiem,coś czuję,że ta impreza będzie niezapomniana.-Uśmiechnęła się do mnie,a po chwili zadzwonił dzwonek.
-Pójdę otworzyć.-Oznajmiłam i udałam się w stronę drzwi.
Przekręciłam klucz i ujrzałam bandę przygłupów,wygłupiających się.Mają po dwadzieścia lat,a zachowują się jak dzieci w piaskownicy.
I za to ich uwielbiam.
-Hej!-Powiedziałam i wpuściłam ich do środka,a Zayna pocałowałam na przywitanie.
-Ślicznie wyglądasz.-Szepnął mi do ucha,przez co na plecach poczułam przyjemny dreszcz,a moje policzki lekko się zaróżowiły.
-Ile ludzi zaprosiłeś?-Zmieniłam temat mojego ubioru i podeszliśmy do reszty,która wygodnie rozłożyła się na rogówce.
-Około 60.-Odpowiedział,a mnie zamurowało.
W tym mieszkaniu za chwile ma się pojawić 69 osób,wliczając nas?!To chyba jakiś kiepski żart.
-Ile?-Spojrzałam na niego.
-Słońce nie przejmuj się będzie dobrze.-Objął mnie od tyłu w talii.
-Ale to nie ty będziesz musiał pilnować 60 pijanych nastolatków,żeby nie zdemolowali ci mieszkania.-Powiedziałam oburzona.
-Jeśli chcesz mogę to robić za ciebie.-Uśmiechnął się do mnie.
-Skoro jesteś taki chętny.-Odpowiedziałam i ponownie usłyszałam dźwięk dzwonka.
-Zayn!Mówiłeś,że zaprosiłeś "tylko" 60 osób,a teraz jest ich już z 90,a ciągle przychodzą nowi.Tutaj już nie ma miejsca,żeby przejść!-Krzyknęłam w tłumie do mojego chłopaka.Teraz wiem,że błędem było powierzanie tego zadanie.
-Nie martw się,jakoś to załatwię.-Przecisnął się do stołu i wszedł na niego.-Ludzie!Ej,ludzie!!!-I tłum zamilkł,a muzyka została mocno ściszona.-Dostałem wiadomość,że zaraz tu będą gliny,więc jeśli nie chcecie trafić na komisariat,to lepiej spadajcie!
I wszyscy rzucili się do drzwi,a po chwili całe mieszkanie opustoszało i zostaliśmy tylko w dziewiątkę.
-Nieźle to wymyśliłeś.Gratulacje,ale i tak jestem zła o to,że tyle ludzi wkręciło się na naszą imprezę.-Powiedziałam do Malika.
-Oj,już się nie złość.-Podszedł do mnie i złączył nasze usta.
-Ohh,idźcie się wymieniać śliną gdzie indziej,a nie przy ludziach.Nie chcę zwymiotować,tego co wypiłem.-Powiedział Lou,a ja się zaśmiałam.
Uwielbiam ich!
*Dwa miesiące później*
Kolejny raz tej nocy pobiegłam do łazienki,by zwymiotować.Nie miałam pojęcia,co się dzieje.To chyba zatrucie pokarmowe,ale nie pamiętam bym jadła wczoraj coś,co mogłoby mi tak zaszkodzić.
Co się ze mną dzieje?!
Przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam ją ręcznikiem.W ustach wciąż miałam nieprzyjemny smak,więc porządnie wymyłam zęby,by choć trochę zneutralizować go.
Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku.Sięgnęłam po mojego iPhone'a,który leżał na szafce nocnej,by sprawdzić,która godzina.06:12.
Świetnie!
-Sara,co się dzieje?-Usłyszałam zaspany głos Jessicy zza drzwi.-Mogę wejść?
-Wchodź.-Odpowiedziałam wyczerpanym głosem.
-Wszystko w porządku?-Szurała swoimi kapciami w kształcie małpek w stronę mojego łóżka,po czym usiadła na nim po turecku.
Podniosłam się do pozycji siedzącej,by zobaczyć przyjaciółkę.
-Całą noc wymiotuję.Chyba się zatrułam.-Swój wzrok wbiłam w telefon,który nerwowo obracałam w dłoniach.
-Sara?-Spojrzałam na dziewczynę,która nagle odżyła.-A może ty jesteś w ciąży?!
-Nie,nie to niemożliwe!Nie!
-A czy ty z Zaynem...no wiesz?
-Umm...no zrobiliśmy to...kilka razy.-Odpowiedziałam speszona,a moja twarz przybrała koloru dojrzałego pomidora.
-Przepraszam,że cię wypytuję o wasze prywatne sprawy,ale to ważne.-Chwyciła mnie za dłonie,chcąc dodać mi otuchy.-A czy kiedykolwiek robiliście to bez zabezpieczenia?
-Yyy,no nie wiem,może raz...na mojej imprezie urodzinowej.Byliśmy wtedy dość mocno pijani.Nawet o tym wtedy nie pomyślałam.Władało nami pożądanie.-Ohh,jaka ja jestem głupia.-Do tego okres mi się spóźnia.Wcześniej nie brałam tego pod uwagę,bo mam nieregularnie.-Mówiłam prawie przez płacz.
-Ohh,słońce,wszystko będzie dobrze.Jeszcze nie jesteśmy pewne.Wszystko się ułoży,zobaczysz.-Jess zbliżyła się do mnie i mocno mnie przytuliła,a ja zaczęłam zanosić się od płaczu.
Jaka ja jestem nieodpowiedzialna!Nie chcę być nastoletnią mamą.Chcę pójść na studia,chcę skończyć płytę.Dopiero wtedy chcę planować rodzinę,a nie teraz!To nie może być prawda.To musi być sen!Zaraz zadzwoni budzik,a ja będę wstawać do szkoły.
Jest 08:17.Jessie poszła do apteki po test ciążowy.
Weszłam do łazienki,by wziąć prysznic.Na szczęście mdłości już przeszły.
Wysuszyłam się i ubrałam,a włosy spięłam w niedbałego koka.
Ja nadal w to nie wierzę.Nie mogę być w ciąży.Zniszczę sobie życie,a co gorsza zniszczę życie Zayna i być może cały zespół.On nie może się dowiedzieć.Nikt nie może.
-Już jestem.Sara?-Usłyszałam głos dziewczyny.
-Siedzę w salonie.-Odpowiedziałam cicho.
-Masz tu test.-Podała mi mały kartonik.-Idź go zrób,a nasze wszelkie wątpliwości się rozwieją.
Poszłam do łazienki i czytając ulotkę ulotkę,po czym wykonałam to,co musiałam.
-Jessie,błagam cię.Sprawdź wynik.-Spojrzałam na przyjaciółkę.
Trzęsłam się ze zdenerwowania,a moje serce niemalże wyskoczyło mi z piersi.
Dziewczyna wzięła test do ręki i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego,po czym zbliżyła się i mnie przytuliła.
-Sara...tak mi przykro.-Ledwo usłyszałam jej słowa,telefon wypadł mi z ręki,a wszystkie rzeczy,które mnie otaczały zaczęły znikać i zastąpiła je zupełna ciemność.
Zemdlałam.
___________________________________________
Tak bardzo Was przepraszam!Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.Nie będę kłamać,że coś się działo,przez co nie mogłam pisać,bo tak nie było.
Cała moja ochota na dokończenie tego ff w pewnym momencie zniknęła i dopiero dziś ją odzyskałam.
Pewnie nikt już tego nie czyta,ale ja Was rozumiem,obiecuję rozdział i go nie ma.W dodatku przez tyle czasu,w takiej sytuacji pewnie też bym miała dosyć (choć mam nadzieję,że jednak jeszcze tu jesteście).
Jeszcze raz przepraszam!
I'm SO SORRY!! :C
Następny pojawi się za tydzień (miejmy nadzieję,że nic mi nie wypadnie).
A wracając do bloga.Jak Wam się podoba nowy szablon?
Moim zdaniem jest okey.
I najważniejsze,jak oceniacie rozdział?
Dość długi wyszedł,ale po takiej nieobecności coś Wam się należało. C:
Dziękuję za wszystko i do napisania.♥♥♥
-Sara!Paul dzwoni!-O mamooo!
Sprintem znalazłam się obok Jessicy.
-Dzień dobry.-Powiedziałam drżącym ze zdenerwowania głosem.
-Hej Saro.Mam dobrą wiadomość.Widzimy się w studiu?
-Oczywiście.-Odpowiedziałam już pewniej.W duchu szalałam z tej wiadomości.
-Do zobaczenia o 15.A,oczywiście zapraszam też Jessice.
-Aaaaaaaa!Jess!-Krzyknęłam,rzucając się na dziewczynę.-Paul ma dla nas jakąś dobrą wiadomość.Mamy Przyjść do niego o 15.
-Mamooo!Tak się cieszę.-Zaczęłyśmy skakać,jak szalone.
Wjechałyśmy windą na piętro,na którym znajdował się gabinet Paula.Byłam taka podekscytowana.Nie mogłam uwierzyć,że to się dzieje naprawdę.
Zapukałam i po usłyszeniu "proszę" weszłyśmy do pomieszczenia.Paul siedział za biurkiem,a na kanapie siedział jakiś mężczyzna.
-Witam dziewczyny.To jest Alexander Bein.Jest producentem muzycznym z wytwórni płytowej Polydor Records.Puściłem mu wasze nagranie i był zachwycony.
-Tak,to prawda.Byłyście niesamowite i chciałbym z wami pracować.
Powoli trawiłam to,co powiedzieli i gdyby nie to,że muszę zachowywać się profesjonalnie i dojrzale,zaczęłabym tam skakać,piszczeć,krzyczeć i przytulać każdego po kolei.To było spełnienie moich najskrytszych marzeń,wydać kiedyś płytę.
-Z chęcią będziemy z panem współpracować.-Odpowiedziała za nas,podekscytowana Jess.
-Ohh,jaki tam pan.Jestem Alex.-Podał nam dłoń.
-A my to Sara i Jessica,ale to już chyba wiesz.-Odpowiedziałam.
-Tutaj jest umowa dotycząca naszej współpracy.Dostaniecie ją do domu,byście mogły na spokojnie ją przeczytać.W razie jakichkolwiek zastrzerzeń,powiadomcie mnie.-Podał nam wizytówkę.-Spotkajmy się w piątek w naszej wytwórni,adres jest na wizytówce.Um,to chyba wszystko.Bardzo się cieszę na myśl o naszej współpracy.A,jeszcze jedną,pomyślcie nad nazwą waszego duetu.Do zobaczenia.
-Do widzenia.-Odpowiedziałyśmy razem.
-Paul bardzo ci dziękujemy.-Zwróciłam się do mężczyzny.
-Nie macie za co dziękować.To była przyjemność wam pomagać.
Do:Zayn ♥
Co powiecie na małą imprezkę u nas?Musimy uczcić nasz sukces. C:
Co powiecie na małą imprezkę u nas?Musimy uczcić nasz sukces. C:
Od:Zayn ♥
Udało się?Zawsze w ciebie wierzyłem Kochanie! ;*
Imprezka?Świetny pomysł,poinformuję wszystkich. :)
Razem z Jessie pojechałyśmy do supermarketu,zaopatrzyć się w potrzebne rzeczy.
Po powrocie poszłam wziąć prysznic i wybrać strój na wieczór.
Zdjęłam ubrania i weszłam pod gorący strumień wody.Umyłam ciało żelem o zapachu bezy cytrynowej,a włosy szamponem truskawkowym i wzmocniłam je odżywką.
Wyszłam z kabiny i owinęłam się w wielki,puchowy,turkusowy ręcznik.Wytarłam się i załorzyłam bieliznę.Umyłam zęby i wysuszyłam włosy.
Weszłam do garderoby i po chwili namysły wybrałam odpowiedni zestaw.
Wróciłam do pokoju.Usiadłam za biurkiem.Przeczesałam włosy i zrobiłam makijaż,po czym poszłam do salonu.
-Wygląda nieźle.-Powiedziałam do Jessie,która wsypywała paczkę chipsów do miski.
-Wiem,coś czuję,że ta impreza będzie niezapomniana.-Uśmiechnęła się do mnie,a po chwili zadzwonił dzwonek.
-Pójdę otworzyć.-Oznajmiłam i udałam się w stronę drzwi.
Przekręciłam klucz i ujrzałam bandę przygłupów,wygłupiających się.Mają po dwadzieścia lat,a zachowują się jak dzieci w piaskownicy.
I za to ich uwielbiam.
-Hej!-Powiedziałam i wpuściłam ich do środka,a Zayna pocałowałam na przywitanie.
-Ślicznie wyglądasz.-Szepnął mi do ucha,przez co na plecach poczułam przyjemny dreszcz,a moje policzki lekko się zaróżowiły.
-Ile ludzi zaprosiłeś?-Zmieniłam temat mojego ubioru i podeszliśmy do reszty,która wygodnie rozłożyła się na rogówce.
-Około 60.-Odpowiedział,a mnie zamurowało.
W tym mieszkaniu za chwile ma się pojawić 69 osób,wliczając nas?!To chyba jakiś kiepski żart.
-Ile?-Spojrzałam na niego.
-Słońce nie przejmuj się będzie dobrze.-Objął mnie od tyłu w talii.
-Ale to nie ty będziesz musiał pilnować 60 pijanych nastolatków,żeby nie zdemolowali ci mieszkania.-Powiedziałam oburzona.
-Jeśli chcesz mogę to robić za ciebie.-Uśmiechnął się do mnie.
-Skoro jesteś taki chętny.-Odpowiedziałam i ponownie usłyszałam dźwięk dzwonka.
-Zayn!Mówiłeś,że zaprosiłeś "tylko" 60 osób,a teraz jest ich już z 90,a ciągle przychodzą nowi.Tutaj już nie ma miejsca,żeby przejść!-Krzyknęłam w tłumie do mojego chłopaka.Teraz wiem,że błędem było powierzanie tego zadanie.
-Nie martw się,jakoś to załatwię.-Przecisnął się do stołu i wszedł na niego.-Ludzie!Ej,ludzie!!!-I tłum zamilkł,a muzyka została mocno ściszona.-Dostałem wiadomość,że zaraz tu będą gliny,więc jeśli nie chcecie trafić na komisariat,to lepiej spadajcie!
I wszyscy rzucili się do drzwi,a po chwili całe mieszkanie opustoszało i zostaliśmy tylko w dziewiątkę.
-Nieźle to wymyśliłeś.Gratulacje,ale i tak jestem zła o to,że tyle ludzi wkręciło się na naszą imprezę.-Powiedziałam do Malika.
-Oj,już się nie złość.-Podszedł do mnie i złączył nasze usta.
-Ohh,idźcie się wymieniać śliną gdzie indziej,a nie przy ludziach.Nie chcę zwymiotować,tego co wypiłem.-Powiedział Lou,a ja się zaśmiałam.
Uwielbiam ich!
*Dwa miesiące później*
Kolejny raz tej nocy pobiegłam do łazienki,by zwymiotować.Nie miałam pojęcia,co się dzieje.To chyba zatrucie pokarmowe,ale nie pamiętam bym jadła wczoraj coś,co mogłoby mi tak zaszkodzić.
Co się ze mną dzieje?!
Przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam ją ręcznikiem.W ustach wciąż miałam nieprzyjemny smak,więc porządnie wymyłam zęby,by choć trochę zneutralizować go.
Wróciłam do swojego pokoju i położyłam się na łóżku.Sięgnęłam po mojego iPhone'a,który leżał na szafce nocnej,by sprawdzić,która godzina.06:12.
Świetnie!
-Sara,co się dzieje?-Usłyszałam zaspany głos Jessicy zza drzwi.-Mogę wejść?
-Wchodź.-Odpowiedziałam wyczerpanym głosem.
-Wszystko w porządku?-Szurała swoimi kapciami w kształcie małpek w stronę mojego łóżka,po czym usiadła na nim po turecku.
Podniosłam się do pozycji siedzącej,by zobaczyć przyjaciółkę.
-Całą noc wymiotuję.Chyba się zatrułam.-Swój wzrok wbiłam w telefon,który nerwowo obracałam w dłoniach.
-Sara?-Spojrzałam na dziewczynę,która nagle odżyła.-A może ty jesteś w ciąży?!
-Nie,nie to niemożliwe!Nie!
-A czy ty z Zaynem...no wiesz?
-Umm...no zrobiliśmy to...kilka razy.-Odpowiedziałam speszona,a moja twarz przybrała koloru dojrzałego pomidora.
-Przepraszam,że cię wypytuję o wasze prywatne sprawy,ale to ważne.-Chwyciła mnie za dłonie,chcąc dodać mi otuchy.-A czy kiedykolwiek robiliście to bez zabezpieczenia?
-Yyy,no nie wiem,może raz...na mojej imprezie urodzinowej.Byliśmy wtedy dość mocno pijani.Nawet o tym wtedy nie pomyślałam.Władało nami pożądanie.-Ohh,jaka ja jestem głupia.-Do tego okres mi się spóźnia.Wcześniej nie brałam tego pod uwagę,bo mam nieregularnie.-Mówiłam prawie przez płacz.
-Ohh,słońce,wszystko będzie dobrze.Jeszcze nie jesteśmy pewne.Wszystko się ułoży,zobaczysz.-Jess zbliżyła się do mnie i mocno mnie przytuliła,a ja zaczęłam zanosić się od płaczu.
Jaka ja jestem nieodpowiedzialna!Nie chcę być nastoletnią mamą.Chcę pójść na studia,chcę skończyć płytę.Dopiero wtedy chcę planować rodzinę,a nie teraz!To nie może być prawda.To musi być sen!Zaraz zadzwoni budzik,a ja będę wstawać do szkoły.
Jest 08:17.Jessie poszła do apteki po test ciążowy.
Weszłam do łazienki,by wziąć prysznic.Na szczęście mdłości już przeszły.
Wysuszyłam się i ubrałam,a włosy spięłam w niedbałego koka.
Ja nadal w to nie wierzę.Nie mogę być w ciąży.Zniszczę sobie życie,a co gorsza zniszczę życie Zayna i być może cały zespół.On nie może się dowiedzieć.Nikt nie może.
-Już jestem.Sara?-Usłyszałam głos dziewczyny.
-Siedzę w salonie.-Odpowiedziałam cicho.
-Masz tu test.-Podała mi mały kartonik.-Idź go zrób,a nasze wszelkie wątpliwości się rozwieją.
Poszłam do łazienki i czytając ulotkę ulotkę,po czym wykonałam to,co musiałam.
-Jessie,błagam cię.Sprawdź wynik.-Spojrzałam na przyjaciółkę.
Trzęsłam się ze zdenerwowania,a moje serce niemalże wyskoczyło mi z piersi.
Dziewczyna wzięła test do ręki i przez dłuższą chwilę wpatrywała się w niego,po czym zbliżyła się i mnie przytuliła.
-Sara...tak mi przykro.-Ledwo usłyszałam jej słowa,telefon wypadł mi z ręki,a wszystkie rzeczy,które mnie otaczały zaczęły znikać i zastąpiła je zupełna ciemność.
Zemdlałam.
___________________________________________
Tak bardzo Was przepraszam!Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie.Nie będę kłamać,że coś się działo,przez co nie mogłam pisać,bo tak nie było.
Cała moja ochota na dokończenie tego ff w pewnym momencie zniknęła i dopiero dziś ją odzyskałam.
Pewnie nikt już tego nie czyta,ale ja Was rozumiem,obiecuję rozdział i go nie ma.W dodatku przez tyle czasu,w takiej sytuacji pewnie też bym miała dosyć (choć mam nadzieję,że jednak jeszcze tu jesteście).
Jeszcze raz przepraszam!
I'm SO SORRY!! :C
Następny pojawi się za tydzień (miejmy nadzieję,że nic mi nie wypadnie).
A wracając do bloga.Jak Wam się podoba nowy szablon?
Moim zdaniem jest okey.
I najważniejsze,jak oceniacie rozdział?
Dość długi wyszedł,ale po takiej nieobecności coś Wam się należało. C:
Dziękuję za wszystko i do napisania.♥♥♥
Subskrybuj:
Posty (Atom)